Pojęcie globalizacji pojawia się coraz częściej w dyskursie publicznym. Terminem tym określa się proces ujednolicania i łączenia się języków, kultur czy sztuki. Zmiana ta zachodzi w wielu aspektach takich jak np. gospodarka, komunikacja czy nawet moda. Globalizacja nie jest tak nowym zjawiskiem, jak mogłoby się wydawać. Za jej początek można uznać okres wielkich odkryć geograficznych i wynalezienia druku. Na proces ten wpływ ma rozwój transportu i komunikacji jednak to wraz z ekspansją internetu nabrał on szybszego tempa.
Jak większość złożonych zjawisk, globalizacji nie można określić jako jednoznacznie złej lub dobrej. Z pewnością przyczynia się ona do zaniku lokalnych kultur i zwyczajów. Duże firmy przenosząc produkcję do tańszych krajów przyczyniają się do zwiększania różnicy pomiędzy globalną północą i południem. Z drugiej strony jednak ludzie zyskali dostęp do większej ilości informacji i rozrywki. Podróże czy zagraniczne wyjazdy w poszukiwaniu pracy czy studiów stały się znacznie łatwiejsze.
Według ankiety przeprowadzonych przez agencję Nielsen, większość badanych uznała globalizację za pozytywne i ułatwiające życie zjawisko, jako argumenty podając ułatwioną komunikację, dostęp do informacji ale także ujednolicenie oferty produktów dostępnych w wielu krajach.
Nie budzą naszego zdziwienia metki i naklejki „Made in China”, „Made in Phillipines”, czy „Made in Indonesia”, które znajdujemy na ubraniach lub sprzęcie elektronicznym. Większość z nas nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że w podobny sposób w globalnej sieci zawieszone są nasze lodówki. Już dawno do przeszłości odeszły czasy, w których jedliśmy tylko to, co dało się znaleźć lub wyhodować na miejscu lub w najbliższej okolicy. Od wielu już lat na naszych talerzach lądują produkty z całego świata. Zdążyliśmy się już do nich przyzwyczaić. Warto jednak choć raz przyjrzeć się temu zjawisku bliżej.
Na naszych stołach roi się od produktów z całego świata, często jednak nie tylko składniki, ale i całe potrawy pochodzą z innych regionów świata. Standardowym tego przykładem jest włoska pizza i makarony z tego kraju.
Z roku na rok coraz więcej jest wokół nas również potraw z krajów pozaeuropejskich. Jest to namacalnym przykładem rosnącej liczby powiązań Polski z innymi krajami. Coraz łatwiej zjeść pochodzący z Turcji i Bliskiego Wschodu kebab, coraz częściej obiad to azjatycka potrawa z ryżem lub makaronem sojowym u popularnego „Chińczyka”. Oba przykłady są dowodami na obecność w naszym społeczeństwie migrantów i ich wpływ na nasze codzienne zachowania. Restauracje serwujące kebaby zwykle prowadzone są przez migrantów pochodzących z Turcji lub Bliskiego Wschodu, zaś z restauracjami azjatyckimi związana jest mniejszość wietnamska, której liczebność w Polsce jest już całkiem duża i nadal rośnie.
Migracje i migranci to jednak nie jedyny sposób wpływania na naszą kuchnię. Równie ważnym czynnikiem są wzorce przekazywane w mediach, szczególnie w filmach (również zagranicznych) i kulturze popularnej. Widząc bohaterów naszych ulubionych seriali zza oceanu jedzących japońskie sushi lub meksykańskie tortille, prędzej, czy później sami mamy ochotę spróbować tych specjałów.
Proces ten nie jest niczym nowym, kuchnia, tak jak każda część naszej kultury, od zawsze zmieniała się pod wpływem czynników zewnętrznych. W tradycyjnej kuchni polskiej widzimy wpływy mniejszości zamieszkujących kiedyś nasz kraj (np. żydowskiej) i naszych sąsiadów (Rosjan, Niemców, Ukraińców). Proces, który możemy obecnie obserwować jest po prostu bardziej intensywny bo po pierwsze zmieniły się sposoby komunikowania (internet i media masowe zrewolucjonizowały obieg informacji), a po drugie dotyczy on bardziej odległych kultur, z którymi kiedyś nie mieliśmy prawie żadnej styczności.